Cóż, wygląda na to, że Natsume został wcielony, ale z jakiegoś powodu, Harutora musiał ją zostawić, prawda? Oczywistą odpowiedzią jest to, że zrobił coś tabu, zakazanego, i wydaje się, że jest jakiś niedokończony interes z rytuałem Taizan Fukun, co sprawia, że logiczne jest, że uciekł, aby skończyć to, co zaczął.
Również wydaje się logiczne, że Natsume pozostaje w tyle… Jeśli się nad tym zastanowić, Harutora musiała poświęcić coś większego niż życie, by operować czymś tak tabu jak wskrzeszanie zmarłych - co w każdym innym czasie, jaki widziałem - jest poważniej określane jako zła magia.
Biorąc pod uwagę charakter Natsume'a, nie pozwoliłaby Harutorze zrobić czegoś takiego - w rzeczywistości, już wcześniej wyraziła swoje zastrzeżenia, kiedy Suzuka próbował użyć tego samego rytuału. Już sam ten powód stawia Harutorę w niepewnej sytuacji, w której musi on wskrzesić Natsume'a wbrew jej zgodzie. Jej sprzeciw wobec tego procesu może tylko skomplikować sprawy i odwrócić jego uwagę od jego - nazwijmy to romantycznym lub obsesyjnym - celu przedłużenia jej życia lub wskrzeszenia jej całkowicie jako zwykłej istoty ludzkiej.
Gdybym był Harutorą, byłoby zbyt przerażające stawić czoła komuś, kogo kochasz tylko po to, by powiedzieć jej, że jej życie zależy od pewnych “nieporządnych rzeczy”, włączając w to pomoc innych bogów, demonów, lub co - ty i robisz to wszystko z jakiego powodu? Dla miłości, która jest czysta i prawdziwa? Myślę, że Harutora nie ma najmniejszego pojęcia o tym, co naprawdę czuje do Natsume'a, choć fakt, że czuje coś głęboko i przerażająco głębokiego, sam w sobie jest bez wątpienia…
Powiedziawszy to, prawdopodobnie założyłabym moje najlepsze trampki i przygotowałabym się do biegu, choćby po to, by ocalić się od żenująco niepokojących wyjaśnień - i wyznań - musiałabym zrobić to, by zaspokoić okropnie sondażującą ciekawość Natsume'a…
W końcu, jeśli Harutora musiałaby w końcu poświęcić się, bo to mogłaby być jedyna możliwość, która pozostała, by dokończyć rytuał, jestem pewna, że nie chciałby tego robić tuż przed nią. Wiedział, jakie to uczucie, będąc świadkiem śmierci Natsume'a z pierwszej ręki, a także będąc jej przyczyną. Myślę, że nie zawahałby się oddać dla niej wszystkiego, ale żeby nie czuł się z tego powodu tak źle, mógłby to zrobić sam, jak jakieś najwyższe, heroiczne poświęcenie, w które nikt nie powinien się wtrącać, zwłaszcza Natsume, który mógłby odrzucić tę ofertę - odrzucenie, które dla Harutory byłoby jeszcze bardziej tragiczne, ponieważ, co jest zaskakująco oczywiste, jest on po prostu takim typem faceta, który nie wie, kiedy się poddać. A może jest to po prostu przypadek upartej prawdziwej miłości?
Co jest jasne, to że nie chce on kontynuować swojej własnej egzystencji bez Natsume'a, co jest oczywiste, gdy dotknął brakującego pentagramu na swoim lewym górnym policzku tuż po incydencie śmierci i opłakiwał jej stratę wykrzykując wielokrotnie jej imię - coś, co mógł zrobić tylko wtedy, gdy został uwięziony przez Kurahashi/Yashimaru w siedzibie Agencji Onmyou.
Uczucie, że ktoś musi umrzeć gdzieś na drodze do ostatecznego zmartwychwstania Natsume'a przygnębia mnie, ponieważ od samego początku wydaje się to złowieszcze… To, że Harutora może być zmuszona umrzeć w przenośni, aby ustąpić miejsca całkowitemu przebudzeniu Yakou jako sposobowi na udoskonalenie zakazanego rytuału, jest silną możliwością, a następnie istnieje bardziej przejmująca możliwość, że Natsume zrezygnuje z życia, aby uwolnić Harutorę od obowiązku, jaki na siebie nałożył, aby ją wskrzesić, zwłaszcza gdy w końcu uświadomi sobie głębię swojej ofiary… Nie wiem, w którą stronę może pójść ta historia, ale na pewno będzie to coś romantycznie tragicznego… i prawie nie chcę wiedzieć, jak wszystko może się naprawdę potoczyć… huh, mówisz o 50 odcieniach reinkarnacji, prawda?